Stoję w pierwszej linii, klepię się po udach, łydkach i twarzy – dla pobudzenia. Odliczamy i... start! Ruszam dość spokojnie w grupie kilku mocniejszych osób, ale bokiem obiega nas jakiś sprinter. Na oko leci jakieś 2:30 na kilometr. Ki diabeł? Albo szaleniec, albo pros jakiś ukryty. Po kilkuset metrach już wiadomo: szaleniec. Spuchł i tyle go widzieliśmy. Już na pierwszym kilometrze czuję, że nie jest to bieg na życiówkę. W nogach swoje piętno odcisnął mocny czwartkowy trening i nie ma co tutaj liczyć na sukcesy. Ale przecież nie po nie wpadłem na łódzki Parkrun, a po to, by zrobić bardzo mocne 5 km – taki trening wykonany w towarzystwie i na zawodach jest dużo fajniejszy niż zamęczanie się samemu. Lubię te Parkruny, bo są fajnie robione, bez napiny i zadęcia, mają niemal rodzinną atmosferę, no i można się zmęczyć, a przy okazji zająć dobre miejsce:)
Tym razem byłem trzeci z czasem 18:22, co jak na krętość łódzkiej trasy jest dla mnie świetnym wynikiem i dobrym prognostykiem przed Kampinosem, bo życiówka to 18:20 i pochodzi z szybszej trasy w warszawskim Skaryszaku. Udało się utrzymać mocne dość równe tempo przez cały bieg, choć przyznaję, że po 3 km to miałem już serdecznie dość, a po 3,5 km pojawiła mi się w głowie realna myśl o chęci zejścia z trasy. Nie, żadna kontuzja, żadne problemy, tylko potworne zmęczenie. Przekalkulowałem to jednak, że właśnie o to chodzi, by w takim momencie, gdy psychika zaczyna pękać, gdy diabełek na ramieniu podpowiada zejście z trasy, walczyć. Spiąć poślady, spróbować przyśpieszyć i robić swoje.
Celem było dać z siebie wszystko i cel został zrealizowany.
Za linią mety długo nie mogłem wstać.
Jak pewnie zauważyliście, mam ostatnio trochę zaległości na blogasku. Choć koleżka Kargol naciska jak szalony, to relacji z miszczostf kraju w PMnO wciąż nie przeczytaliście. Na razie mam jakąś połowę, no nie klei się pisanie, a po drugie z czasem kiepsko. A kiepsko m.in. dlatego, że... no zobaczcie na obrazek poniżej. Dzieje się, premiera nowego blogaska wkrótce!
A tymczasem pora na
kilka podsumowań. Gdy
Błażej zaproponował zabawę w bieganie po schodach, nie poczułem mięty, nie zakochałem się w tym pomyśle. Ale czas płynął i pomysł coraz bardziej do mnie przemawiał, aż w końcu się zaangażowałem i naprawdę mi się spodobało!;) I na dzień dzisiejszy uważam, że był to kapitalny pomysł! Znów wykazaliście się kreatywnością w wyszukiwaniu schodów, znów była rywalizacja pomiędzy poszczególnymi osobami i... nieoczekiwany motywator w postaci domowej roboty pączków. Ostatecznie do końca zabawy wytrwało ponad 20 osób, które przez dziesięć tygodni biegały regularnie po schodach, było pięknie, DZIĘKI LUDZISKA! Cztery najwięcej schodingujące osoby zaliczyły po ponad 20 tys. schodów, sporo, nie?:) I wszystkie cztery były kobietami. Pąkobiet są boskie!;) Nagrody zostały już rozlosowane, główną w postaci opasek Compressport od mojego ulubionego sklepu dla biegaczy
Natural Born Runners wygrała Ola Dobosiewicz, gratulacje! A pozostali nagrodzeni są
wymienieni tutaj, zapraszamy do kontaktu:)
Nie miałem też jeszcze czasu podsumować wrześniowej edycji zabawy Biegiem po Piwo. A była to niesamowita edycja, bo REKORDOWA! Aż 926 osób dołączyło do rywalizacji, czad:) Piwko wylosował Waldek Miś (sorry Brachu za opóźnienie, piwo już do Ciebie leci!), który lubi pszeniczniaki, więc jeden takowy do niego powędrował. Waldek we wrześniu przebiegł 258 km, z czego setkę podczas Biegu Siedmiu Dolin. Tak, tak Misiu to ultras pełną gębą, no i blogaska prowadzi całkiem przyjemnego,
zobaczcie sami:)
A tymczasem dołączamy do październikowej edycji Biegiem po Piwo, rach-ciach
kliku-kliku! A przypominam, że warto dołączać, bo ustaliliśmy, że jeśli w zabawie będzie tysiąc osób (dotychczasowy rekord to 926), to poszukam sponsora i nagrodą będzie nie jedno piwo dla jednej osoby, tylko po dwa piwa dla trzech osób! Lecimy z koksem?:)
Zasady zabawy BIEGIEM PO PIWO:
1) Dołączamy do rywalizacji Biegiem po Piwo na
Endomondo.
2) Biegamy, (liczy się bieganie, bieganie na orientację i bieganie na bieżni) i odnotowujemy swoje treningi w serwisie.
4) Po zakończeniu miesiąca następuje podsumowanie i losowanie.
5) Każde 19,99 km to jeden los.
6) Losuję zwycięzcę i kontaktuję się z nim. Uzgadniamy jakie piwo lubi (jeśli nie pijesz piwa to dostaniesz coś innego;)), wybieram dla niego jedno i wysyłam lub przekazuję osobiście jeśli jest taka możliwość.
7) Proste? Proste!:) Dołączacie?
8) Pamiętajcie, że ze względu na nagrody jest to zabawa tylko dla osób, które ukończyły 18 lat.
9) Miło mi będzie jeśli polubicie
FP na Fejsiku i zaprosicie znajomych do gry.