fot. marathonrotterdam.org
I trochę czuję presję, którą sam wytworzyłem. Zrobiłem to, by mieć motywację do treningów i... ten motywator sprawdził się nieźle. Pół roku temu powiedziałem, że chcę zejść poniżej 3h w maratonie i to własnymi, trochę niestandardowymi, metodami. Wielu osobom pomysł ten wydał się szalony i nie do zrealizowania. Szczególnie, że chciałem zrobić to z quasi-planem treningowym mojego własnego autorstwa, który zamiast konkretnych treningów miał tylko bardziej lub mniej ogólne założenia. Czy udało się je zrealizować? Pora wyłożyć karty na stół!
=== === ===
- będę biegał 3-4 razy w tygodniu (w połączeniu z trzema basenami i dwoma-trzema trenażerami powinno to wystarczyć) – za wyjątkiem kilku tygodni, plan został zrealizowany, nie było też tygodnia bez ani jednego treningu. Dużo mniej od założeń było roweru, raczej raz w tygodniu niż dwa-trzy.
- będę w szczycie przygotowań robił 70-80 km w tygodniu – niestety, brak konkretnej rozpiski treningowej sprawił, że wyszło 60-70 km tygodniowo. Na szczęście nie było miesiąca poniżej 200 km, a w rekordowym tygodniu (w trakcie obozu biegowego w Tatrach) zrobiłem 117 km. Luty i marzec, jako szczyt przygotowań, przyniosły odpowiednio 300 i 242 kilometry, nie jest źle.
- będę startował w Zimowych Biegach Górskich w Falenicy (kros aktywny) – zrealizowane.
- będę w miarę możliwości dużo biegał po wydmach i lesie w Magdalence – porażka, byłem tam tylko dwa razy.
- będę co najmniej raz w tygodniu wracał biegiem z pracy (17 km z możliwością wydłużenia) – zrealizowane.
- będę część biegów spokojnych robił z metronomem wybijającym rytm biegu (kadencja 180 kroków/min) – zrealizowane.
- będę regularnie chodził na treningi funkcjonalne, a w domu ćwiczył 4-5 razy w tygodniu po pół godziny – zrealizowane, choć w ostatnich tygodniach z regularnością ćwiczeń było już słabo.
- dwa lub trzy starty w PMNO na 50 km potraktuję jako weekendowe długie wybiegania, ale w marcu już je odpuszczę – zrealizowane.
- będę chodził po schodach do i z biura (pięć pięter) – zrealizowane.
- w ostatnich sześciu tygodniach przygotowań do długich biegów dodam przyśpieszenie do tempa maratońskiego – przyśpieszenia zrealizowane, ale najtrudniejszego treningu (15 km spokojnie + 15 km tempem maratońskim) zrobić się nie udało, zabrakło pary i skapitulowałem.
- jeden dzień w tygodniu będzie bez biegania/pływania/roweru – zrealizowane.
- startem testowym będzie Półmaraton Warszawski, który pobiegnę w 1:24 – 1:23:10, pozamiatałem!
=== === ===
Uczciwie przyznam, że swoje założenia treningowe traktowałem z ograniczoną obowiązkowością, dopiero teraz widzę, że trochę zabrakło kilometrażu, a to jednak przede wszystkim tam powinno być napisane „zrealizowane”. W ramach przygotowań zrobiłem tylko dwa „klasyczne” długie wybiegania ponad 30 km. Ale za to był obóz biegowy w Tatrach, gdzie w osiem dni nabiegałem 140 km, no i 50-tki na orientację, z których trzy były praktycznie całe przebiegnięte i to na dość wysokiej intensywności. Mam nadzieję, że to zaprocentuje.
Po stronie plusów muszę też zapisać zdrowie, które nie zawiodło. Jakieś przeziębienia próbowały się do mnie dobierać, ale bez efektu. Za jednym wyjątkiem, gdy rozłożyło mnie na trzy dni, ale szybko udało się wrócić do sił. W urodziny się z kolei skontuzjowałem, ale i tu dopisało szczęście – stosując się do Waszych wskazówek udało mi się w ekspresowym tempie pozbyć urazu. Wprawdzie kostka wciąż pobolewa, ale tylko po bieganiu terenowym, a trasa ABN AMRO Marathon Rotterdam biegnie zdecydowanie po ulicach miasta, więc nie powinno być to problemem.
Do szybkiego maratonu potrzeba mi szybkości, wytrzymałości i siły. Szybkość mam (półmaraton), wytrzymałość też (starty w PMNO), z siłą również nie jest źle (treningi funkcjonalne plus obóz w Tatrach). Jedyne co może trochę martwić, to te braki w kilometrach. Czułbym się pewniej gdyby stało tam czyste „zrealizowane”.
Wczoraj rano zrobiłem ostatni przedmaratoński trening. Właściwie teraz to już trudno nazywać to treningiem, ot trzasnąłem trzy razy po trzy kilometry w docelowym tempie maratońskim. Już nic się nie poprawi, już nic się nie wytrenuje, w ostatnim tygodniu to trzeba na siebie chuchać i dmuchać, oby tylko nic się nie skitrało! A Wy w tym czasie szykujcie siły na dmuchanie w odpowiednią stronę w niedzielę. Niech holenderski wiatr cały czas wieje w plecy! Trzymane kciuki też na pewno wiele pomogą, niech wszystko pójdzie jak na warszawskiej połówce. Po tamtym starcie jestem dobrej myśli, ale wiadomo: maraton to nie dwie połówki. Skurczybyk nie wybacza błędów i niedociągnięć. Potrafi z partyzanta przypierdzielić lewym sierpowym gdy najmniej się tego spodziewasz.
A organizatorzy przygotowali bardzo fajną rzecz: na 37 km i na 500 m przed metą będą wyświetlacze, na których pojawią się wiadomości dla przebiegających zawodników. Wystarczy wejść o tutaj kliku-kliku, wprowadzić mój numer startowy 3930 i... wiecie co robić!:) Za każdą wiadomość bardzo mocno DZIĘKUJĘ!
A w międzyczasie, typując do 10:30 gdy maraton startuje, możecie małe co nieco wygrać, o tutaj: KLIKU-KLIKU.
świetny pomysł z tą tablicą do kibicowania, pep talk już dodany ;) Przygotowałeś się rzetelnie i na pewno dasz czadu! powodzenia :))
OdpowiedzUsuńpep talk, więc tak się to nazywa... ;) DZIĘKI!
UsuńManiek, jesteś moim idolem. Inspirujesz mnie jak jasna cholera :) . Gdyby nie Twój blog oraz fejsbukowy profil, których lektury nie potrafię sobie odmówić, olałbym - pisząc kolokwialnie - całe te popaprane bieganie należące do, jak powszechnie wiadomo, odmóżdżającej sekty ;) .
OdpowiedzUsuńTrzymam za Ciebie kciuki, aż torebki stawowe kwiczą. Maniek, rozjeb system, zaorz im tę wiochę ;) !
No teraz to mi przysłodziłeś, aż się oblizać muszę! Dzięki za kciuki, te kwiczące torebki stawowe to jest coś!:) Na pewno zapadnie mi w pamięć i na 33 km, gdy będę ledwie żyw, dodadzą mi sił. DZIĘKUJĘ!:)
UsuńTo ja dziękuję! I nie musisz być skromy, wykonałeś... wykonujesz kawał dobrej roboty :) . Jesteś inspiracją dla mnie i pewnie, dla wielu innych biegowych freeków. Tak trzymaj i nie zwalniaj! Arrrggh :D !
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTomek9 kwietnia 2014 12:16
UsuńPodpisuję sie pod Bormanem! Trójcynka peknie i będzie piknie! 3łam kciuki!!! Pozdrawiam!
Dasz radę, jesteś mocny i dobrze przygotowany, na połówce to udowodniłeś, ale przede wszystkim masz mocną głowę :) Trzymam kciuki już teraz i życzę wiatru w plecy przez całe 42km! ;)
OdpowiedzUsuńDobra, te 200 metrów może być pod wiatr!;)
UsuńJa już wiem jaki wynik osiągniesz. Wiem, ale nie powiem :) Zdradzę tylko, że SZACUNECZEK! Leć Krasus leć!
OdpowiedzUsuńCholerka - bardzo sumienny byłeś - większość zrealizowana i to chyba ta najważniejsza. Gratuluję Ci samodyscypliny - ja z planem od trenera mam łatwiej bo jest ktoś kto trzyma bacik :) Krasus ja sądzę że złamiesz te 3h, bo jesteś na to przygotowany i tego Ci z całego serca życzę :)
OdpowiedzUsuńOgień Marcin! 3mam kciuki już od wczoraj! Pokaż wszystkim gdzie raki zimują! A dodatkowo Życióweczke proszę machnąć! pozdrawiam!!! ;)
OdpowiedzUsuńPooozdrawiam!
Okrasa Jan
Dasz radę Krasus!! Ogromnie będę trzymać kciuki, głównie myślami!!! :) :) Z wielkim podziwem patrzę na Twoje treningi i poczynania...no nie może być inaczej 13.04 :D
OdpowiedzUsuńPrzeglądanie Twoich treningów powoduje u mnie wzrost tendencji samobójczych ;-) Nie chcę być w skórze tych 3 godzin, jak zaczniesz się z nimi rozprawiać! Powodzenia!
OdpowiedzUsuńZnam takich co jechali specjalnie do Rotterdamu trzaskać życiówki bo tam jest szybka trasa, więc w razie draki nic nie zwalisz na profil trasy;) Ale poważnie, wykonałeś wielką robotę i wymarzony wynik jest w zasięgu i pewnie rozpieprzysz te 3 godziny. Chociaż szkoda trochę, no bo jak to potem będzie, maratony bez Krasusa? Aczkolwiek zejście z ulicy w teren jest kuszące, to jak to maraton bez Krasusa?:)
OdpowiedzUsuńPrzyklepuję piątkę Bormanowi, jesteś chodzącą a raczej biegającą inspiracją! Pozabijaj w tej Holandii!
Specjalnie wybrałem szybką trasę - wszak wtedy jest łatwiej, nie ma co ukrywać:)
UsuńPowodzenia Krasus! Wierzę w Twoje możliwości i wiem, że się nie zawiodę - przypal asfalt a jak będzie okazja to fruń.
OdpowiedzUsuńPonoć już w Rotterdamie drżą właściciele kiosków. Jedni leją mocniejsze fundamenty, inni starają się je mocować metalowymi linkami. Wiedzą, że przybywasz i że szykuje się niezły rozpie...l :)
OdpowiedzUsuńOgólnie przyłączam się do trzymanych kciuków, życzeń powodzenia, wiary, a nawet i pep talków. Ale...
OdpowiedzUsuńAle nie mogę się z Tobą zgodzić, że nabiegany kilometraż jest niewystarczający. Zbyt wielu znam takich, którzy trzaskali nawet i po 400 km miesięcznie, a później trójki nie łamali. Jestem przekonany, że moc na pobiegnięcie w <3h masz, pytanie tylko czy na trzydziestym którymś nie wysiądzie głowa. Ale sugerując się Twoim ogólnym entuzjazmem, myślę, że akurat o głowę należy się martwić najmniej.
Jednym słowem trzaśniesz to w cuglach, o ile tylko nie zdarzy się coś wybitnie nieprzewidzianego.
A że się nie zdarzy, to trzaśniesz :-) Powodzenia!
Akurat o głowę to się boję najmniej, jeszcze nigdy nie zawiodła, a często prowadziła wrecz do zwycięstwa z innymi przeszkodami:) A jeśli chodzi o km, to ja nie mówię, że to nie wystarczy, jedynie że czułbym się pewniej, gdyby km było o 10-15 proc więcej. Ale i tak jest dobrze, nie ma co marudzić;)
UsuńNa półmaratonie dałeś czadu, myślę, że połamiesz trójkę. I bardzo Ci tego życzę!
OdpowiedzUsuńPiękna ścieszka kariery biegowej wytyczona. Najpierw schrupać trojeczkę a potem latać po górskich ultra i stawiać na podium - dobrze to sobie wymyśliłeś ;)
OdpowiedzUsuńTy wiesz, ja wiem, wszyscy wiemy co będzie w niedziele - bedzie wielkie święto biegania i radości ze złamanej 3 :)
Jest ogień ! :)
ścieszka :-)
Usuńsupport wysłany :D
OdpowiedzUsuńOkropecznie Wam wszystkim dziękuję za wsparcie, za pep talki, za dobre słowo i wiarę. Na pewno będę o tym pamiętał w niedzielę!:)
OdpowiedzUsuńNowa Iwiczna też się dopisała do tablicy. Powodzenia Krasus, dasz radę! Jak zaczynałeś ten trening to nie wierzyłem że to możliwe, ale teraz jestem pewny że dasz radę. Będzie ciężko ale na mecie zobaczysz wymarzoną dwójkę z przodu!!
OdpowiedzUsuń