BIEC DALEJ I WYŻEJ, czyli to i tamto o bieganiu, triathlonie, górach i samym sobie

czwartek, 24 stycznia 2013

Co oznacza „azymut odbierania” punktu X z punktu Y. Czy to po prostu azymut z punkty Y do X? A może azymut „odwrotny”, czyli odwrócony o 180 stopni od niego, z X do Y? Właśnie tak nam wychodziło na początku, gdy odnaleźliśmy pierwszy z sześciu małych beretów i wpasowaliśmy go w beret główny.

Oprócz meczącego napierania 50 km z mapą po lasach lubię czasem pobawić się w prawdziwy orienteering – z wielokroć trudniejszą mapą, gdzie można wygrać nie robiąc ani kroku biegiem, bo liczy się wyobraźnia przestrzenna i umiejętność pracy z mapą. Zwykle mapa ma dodatkowe utrudnienie. Na ostatniej (11.) rundzie OrtIno, która odbyła się 23.01.2013 r. na warszawskiej Ochocie rzecz była w… beretach. Zobaczcie sami, już lektura samej instrukcji może być trudna;)

 
Mapa z 11. rundy OrtIno, trasa zaawansowana

Na starcie zapomnieliśmy… zorientować mapy. Bezmyślnie uznaliśmy, że góra głównego beretu to północ i wg tego próbowaliśmy zlokalizować małe berety. Zamiast beretu z azymutem 295 znaleźliśmy 99 i stąd wniosek, że „azymut odbierania” to niejako azymut odwrotny. Jak dziś czytam instrukcję to pomysł ów wydaje mi się absurdalny, ale skoro mniej-więcej wszystko pasowało, uznaliśmy, że tak musi być. Do prawdy doszliśmy dopiero parę PK później, gdy zweryfikowaliśmy orientację głównej mapy. Dobrze, że przynajmniej wyskalowaliśmy ją na samym początku;)

Najtrudniejszym elementem okazało się być wyznaczenie dwóch azymutów pomiędzy punktami, czyli zadanie dodatkowe. Trudno to zrobić nie mając dokładnie połączonych elementów mapy. Potem okazało się, że nikt nie zrobił tego bezbłędnie. Wyznaczenie tych azymutów zajęło nam dobre 10 min., a w tym czasie kilka osób z zacięciem krążyło wokół podwójnego punktu G i R, który został bardzo sprytnie ukryty w kanale.

W między czasie końca dobiegł limit czasu (100 minut). Na metę wpadliśmy 7 min. po limicie i od razu było wiadomo, że z czystym kontem tych zawodów nie ukończymy. Dla urozmaicenia Lisiccy (ojciec i syn), z którymi robiłem tę trasę wpisali inne wartości azymutów niż ja i okazało się, że mieli więcej szczęścia, bo w jednym z nich spudłowali tylko o 7 stopni i zaliczyli 3 pkt. karne mniej. Bo musicie wiedzieć, że w zawodach na orientację chodzi o to, by zgromadzić jak najmniej punktów karnych.

Teoretycznie nie ma się z czego cieszyć: 8. miejsce na 13 drużyn to pozycja stosunkowo gorsza od 10/20, jakie zająłem w towarzystwie Bernarda podczas 7. rundy zrealizowanej w parku Morskie Oko na Mokotowie. Ale tutaj udało się zaliczyć niewielką liczbę punktów karnych. Na 6. OrtIno na Kępie Potockiej mieliśmy ich 477, w 7. rundzie w Morskim Oku 285, a tym razem tylko 27. Postęp jest wyraźny!

Oczywiście nie da się ukryć, że tym razem trasę przebyłem w towarzystwie dwóch bardzo doświadczonych zawodników, jednak zdecydowanie nie było tak, że się na nich wiozłem. Był to fajny przykład współpracy, w której każdy z nas dodał swoje kilka groszy to wspólnego koszyka. Następne OrtIno 27 lutego br. na Stokłosach, już wpisałem sobie do kalendarza, a i Was serdecznie zapraszam. To świetny trening nawigacyjny przed PMNO. W Warszawie takich imprez jest dużo, OrtIno wyróżnia się spośród nich mapami, które są zdjęciami lotniczymi, co czasem ułatwia sprawę, a czasem… utrudnia;)

0 komentarze :

Prześlij komentarz