Ale już początek 34. Maratonu Warszawskiego nie był prosty.
Chwilę przed startem poprawiałem sobie buta i zasupełkowało się sznurowadło. Pacemakerzy
z balonikami 3:30 oddalili się na jakieś 100 metrów i musiałem nadganiać, udało
się po 3 km. Po 7 km poczułem potrzebę podlania drzewka i znów musiałem gonić
baloniki. Udało się na 12 km. Oj, nie było lekko;)
Jednym z pace’ów był znany mi z PMNO Paweł Pakuła, ultra
maratończyk wymiatacz. Prowadzenie było bardzo dobre, nieporównywalnie lepsze
do tego z Łodzi.
Z grupką utrzymałem się przez kolejne 11 km, biegło się całkiem dobrze, piłem
na każdym punkcie, podgryzałem banany i wydawało się, że mimo początkowych
komplikacji będzie sukces. Po drodze zauważyłem Piotrka Kwitowskiego, z którym
ścigałem się m.in. na połówce i Izerskiej Wielkiej Wyrypie,
taki mój stały rywal;) Uciekł mi na 18 km, ale jak się potem okazało, na mecie
byłem jednak pierwszy. Na Wilanowskiej miga mi z kolei Maciek Petza, kolejny znajomy z
Izerskiej. Sami swoi!:)
Potworny kryzys, ale na widok znajomych kibiców każdy dostałby powera!
I w tych pięknych okolicznościach przyrody nastąpił
żołądkowy atak. Końcówka Przyczółkowskiej i Park Natoliński to mordęga. Na
siłach trzymała mnie tylko myśl, że na Natolinie i Ursynowie czekają moi fantastyczni
kibice i dostanę żele energetyczne. Postanawiam wmusić je w siebie, mimo że
nawet łyk wody potwornie mi się odbijał. Na 29. km pojawia się ból śródstopia,
muszę na chwilę zwolnić i w efekcie kilometr wychodzi w 5:44. Przyspieszam, ale
nie jest lekko, każde sto metrów jest cholernie trudne, ale udaje mi się w
miarę trzymać tempo. Kalkuluję, że jeśli dam radę tak do końca to będzie
życiówka. Przy fladze „40 km” jeszcze dorzucam od pieca, bo widzę, że jest
spora szansa na złamanie 3:37.
Tuż przed stadionem doganiam Benka. Biegnę szybciej, ale
stwierdzam, że fajnie na linię mety wbiec z kumplem i ostatnie 300 metrów
pokonujemy razem. Wpadamy na stadion, który z tej perspektywy prezentuje się wprost
cudownie. Na ostatnich metrach unoszę ręce w górę, udało się! Czas brutto 03:38:08,
netto 3:36:36.
Finisz na Stadionie Narodowym
Na mecie butelka izotonika i wody, folia na plecy i spacer
wewnątrz korony. Niestety, ogromna kolejka do masaży skutecznie mnie do nich
zniechęciła. Na półmaratonie nie było takiego problemu, tym razem chyba
przygotowano za mało stanowisk – za to dla organizatorów mały minus. Drugi za
Park Natoliński. Jasne, że to ładna okolica, ale nawierzchnia jest tam fatalna
i z tego co czytam na forum, parę osób doznało przez to kontuzji.
Ale te dwa minusy nie zmieniają faktu, że 34. Maraton
Warszawski był imprezą kapitalną. Tłumy kibiców na Ursynowie (nie spodziewałem
się aż tylu osób!), piękna pogoda, rekordowa liczba uczestników i finisz na Stadionie
Narodowym. Zacnie było, takie imprezy wspomina się latami! Wystartowało 6913 osób, na metę wbiegłem jako 1140. Ciekawe, jak wygląda klasyfikacja wg czasów netto, mam nadzieję, że na dniach taką poznamy:)
Za dwa tygodnie Poznań, muszę się zregenerować i przemyśleć,
jakie błędy w diecie popełniłem. Tam też szykuje się świetna ekipa kibiców, nie
można ich zawieść!:)
W Poznaniu już wszystko zagra :) Bylebyś zdążył się zregenerować, bo to mało czasu!
OdpowiedzUsuńKuba, też na to liczę:) Nogi czują mi się dużo lepiej niż rok temu i po Łodzi, normalnie chodzę, ot, czuję zmęczenie ścięgien i mięśni, ale bez przesady. Muszę się tylko pozbyć paskudnego przeziębienia, które złapało mnie w sobotę i wczoraj się zaprawiłem.
UsuńJa też miałam kryzys w Parku Natolińskim - to nie wina nawierzchni, tak wyszło po prostu. Może tam i ładnie, nie byłam w stanie zwrócić na to uwagi.
OdpowiedzUsuńGratuluję życiówki, czas - niesamowity!
Dziękuję, na razie co maraton to się poprawiam, wprawdzie tym razem nie o prawie pół godz., a jedynie o 2 minuty, ale zawsze coś:) Mam nadzieję, że aktualna życiówka przetrwa tylko dwa tygodnie!
UsuńGratki Krasus! Świetny czas miałeś - mimo tylu problemów na trasie! Ja nie wiem jak to możliwe że się nie spotkaliśmy? Biegłem obok balonika na 3:30 na początku ale potem troszkę przyspieszyłem i grupka wchłonęła mnie dopiero na 33km a potem musiałeś mnie wyprzedzić bo miałem 3:39 z groszami... U mnie po prostu zaczęły się skurcze i nie mogłem przyspieszyć - od 33km do 39km straciłem z 8 minut chyba, dołuje mnie to - najdłuższe treningi robiłem po 32km i dokładnie tyle wytrzymałem w tempie na 3:30, nie wiem jak to poprawić, muszę pomyśleć...
OdpowiedzUsuńTo powodzenia w Poznaniu, ja chyba dopiero na wiosnę będę miał szansę na życiówkę w maratonie.
Hmm, ja biegłem jakieś 5-10 metrów za balonikiem i rozglądałem się za Tobą od samego startu, nie wiem czemu nie zdołałem Cię zlokalizować.. Przed startem stałem przy samym baloniku, bo rozmawiałem z Pawłem, potem zająłem się supłem od buta i musiałem gonić;) Ja miałem jeden trening 30 km tylko, więc i tak nie mam co narzekać:) Pewnie minąłem Cię jakoś na 37-39 km, ale byłem już tak zmęczony, że nic dziwnego, że Cię nie poznałem..
UsuńGratulacje :) szczególnie za wynik przy bólu brzucha i stopy. Nie przebiegłam nigdy maratonu, ale co relacja to widzę opis walki - naprawdę respekt dla wszystkich którzy podejmują to wyzwanie i napierają do końca chociaż ciało im w tym skutecznie przeszkadza! :)
OdpowiedzUsuńTo zdecydowanie jest walka. Niebywała. Miałem w głowie kryzys na 25-26 km, ale wiedziałem, że muszę dreptać dalej, a potem jeszcze siły się znalazły na przyspieszenie:)
UsuńGratuluję siły woli. Faktycznie Natolin to była lipa, wąsko i nierówno. Ja tam ostro dostałem w kość. Powodzenia w Poznaniu!
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim to gratulacje! A poza tym, to jak widzę dołożyłeś mi ładne kilkanaście minut. Chyba nie powinien biec na początku z grupą na 3.30, bo przypłaciłem to znaczącym spadkiem woli napierania w drugiej połowie dystansu. Trochę bałbym się kolejnego maratonu po 2 tygodniach, ale po trzech biegnę Maraton Kampinoski.
OdpowiedzUsuńDo zobaczenia pewnie na GEZNO albo Funexie :)
Na Funex już się zapisałem, potem chcę uderzyć na Nocną Masakrę:)
UsuńCo mogę powiedzieć? Gratulacje!:)
OdpowiedzUsuńBrawo ale masz mało czasu na regeneracje, myślę że w Poznaniu będzie lepiej bo fajna trasa jest, Tobie jak i innym biegnącym będę dopingował jako kibic :) powodzenia
OdpowiedzUsuń