BIEC DALEJ I WYŻEJ, czyli to i tamto o bieganiu, triathlonie, górach i samym sobie

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Nie bójcie się, mimo podobieństwa tytułów („Ten, w którym…”), tym razem komiksu nie będzie;)

Do rzeczy: z rozporządzenia Ministra Obrony Narodowej w sprawie przeprowadzania sprawdzianu sprawności fizycznej żołnierzy zawodowych z dnia 12 liutego 2010 r. (dzięki Czysty za cynk!) wynika, że „żołnierze zawodowi zajmujący stanowiska służbowe w pododdziałach destantowo-szturmowych, destantowych, rozpoznania, w JW: 2305, 4101, 4026 i w Oddziale Specjalnym ŻW w Warszawie oraz wszyscy żołnierze wykonujący skoki ze spadochronem” w moim wieku powinni na ocenę bardzo dobrą („5” – najwyższa ocena) przebiec 3000 metrów w czasie poniżej 12:30.

Jak się to ma do mojej osoby?

Otóż w ostatnią sobotę wziąłem udział w zorganizowanym przez Fundację Maratonu Warszawskiego na Teście Coopera. Test polega na biegu ciągłym przez 12 minut. Przebiegnięta odległość wyznacza kondycję danej osoby w zależności od płci i wieku. W 12 minut pokonałem 3095 metrów, co oznacza, że 3 km zrobiłbym sporo poniżej 12:00 – komandos byłby ze mnie piątkowy! No, przynajmniej jeśli chodzi o bieganie, bo w pozostałych próbach sportowych ciężko byłoby o tróję…;)

Screen z rozporządzenia MON - byłaby mocna piona!

Była to bardzo kameralna impreza (limit miejsc wynosił 270 osób), zorganizowana w sposób niemal perfekcyjny. Biegaliśmy w grupach po 30 osób dookoła... murawy Stadionu Narodowego. Każdy dostał napój i pamiątkowy certyfikat, a wydawanie i odbieranie depozytu przebiegało bardzo sprawnie. Wszystko działo się bardzo bezproblemowo aż do momentu ogłaszania wyników, których… nie było, bo padł system komputerowy;)

Sam bieg odbył się (przy zamkniętym dachu stadionu, umiejętności pływackie nie były więc niezbędne;)) na sztucznej trawie wyłożonej dookoła boiska. Mimo obaw o przyczepność, nie było z nią żadnego problemu. No, może za wyjątkiem zakrętów, które były zaokrąglonymi kątami prostymi i zmuszały do lekkiego zwolnienia tempa. Na niektórych łukach nawierzchnia się podwijała i widziałem nawet, że ktoś się na niej potknął.

Na Stadion dotarłem dzięki uprzejmości Leszka, który zaoferował sąsiedzką podwózkę. Pogadaliśmy (oczywiście o bieganiu!) i podróż zleciała raz-dwa. Udało nam się dostać do pierwszej grupy, nie mieliśmy więc problemu z oczekiwaniem na start. Na stadionie nie było wiele cieplej niż poza nim i błędem było, że nie wziąłem rękawiczek, palce zmarzły mi na kość!

Sam bieg potraktowałem bardzo na luzie. Raz, że w piątek po południu zaliczyłem dość mocny trening rowerowy, a dwa, że Gremlin wylądował w serwisie i wziąłem zwykły zegarek ze stoperem. Okazało się jednak, że przy szybkim biegu nie jestem w stanie odczytywać z niego międzyczasów (zbyt małe cyferki) i pobiegłem „na oko”.

Rozeznanie „toru” pokazało, że na łukach nie da się wyprzedzać, uznałem więc, że najlepiej będzie zacząć mocno i dać się gonić innym. Ruszyłem w pierwszej trójce i po 200 metrach (43 sek. – tu dałem radę spojrzeć na stoper po raz pierwszy i ostatni) byłem trzeci w stawce. Biegło się całkiem szybko i równo, nie zwracałem uwagi na czas tylko po prostu biegłem, w głowie kalkulując tylko pokonany dystans. Na trasie wyprzedziło mnie kilka osób, ale niektórym odgryzłem się na ostatnim kółku, które poleciałem jeszcze szybciej.


Screeny ze strony tvnwarszawa.tvn24.pl

1-2 sekund zabrakło, bym zrobił równe 3100 metrów, ostatecznie policzono mi 3095 m, co daje średnie tempo 3:53 min/km. Moje 3095 było ósmym wynikiem ze 177 jakie znalazły się w tabeli wyników opublikowanej przez Fundację (choć nie wiem, na ile lista ta jest pełna i poprawna).

Wg tabelek Testo Coopera jest to wynik „bardzo dobry”, ale on zaczyna się dla mojej kategorii wiekowej od 2700. Pewnie gdybym w piątek odpoczął i miał ze sobą Garmina (GPS nic by nie dał, ale jest tam duży stoper i to przydałoby mi się bardzo) wynik byłby lepszy i udałoby się z 3150-3200 nabiegać, ale nie ma to tak naprawdę większego znaczenia. Było fajnie, a o to przecież chodziło. No i wiem, że gdybym chciał być wojskowym to mógłbym być w drużynie biegowej;)

Dodatkową atrakcją była wizyta ekip telewizyjnych, materiał z TVN24 można zobaczyć tutaj. Mnie widać od 0:50 do 1:10 i potem od 2:15:) Ubrany w czarne spodenki ¾ i czarną koszulkę z długim rękawem. Biegnę z przekrzywioną w lewo głową – zauważyłem, że przy dużym wysiłku tak mi się robi. To końcowa część biegu, więc właściwie wszyscy wyglądają już nieciekawie, nie jestem wyjątkiem;)

Pewnie niedługo będą też jakieś fotki z imprezy, jeśli się gdzieś znajdę, na pewno pochwalę się na Fejsbógu, na którego niezmiennie i serdecznie zapraszam.
ETYKIETY:

6 komentarzy :

  1. Jeden biegnie z przekrzywioną w lewo głową, drugi robi karpika a trzeci ma głowę..chwila nic i potem reszta :) Nie ma się czym przejmować. Ja czasami wolę nie oglądać swoich zdjęć.

    Gratuluję bardzo dobrego wyniku i kondycji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, przecież to nie wybieg dla modelek;)

      Usuń
  2. Ja robię karpika a jeszcze zauważyłem że nie wiem czemu odchylam głowę do tyłu i wyglądam komicznie :) Krasus - ta głowa to moim zdaniem przypadek chyba, akurat się zdarzyło ale wydaje mi się że tak dziwnie łokciami na boki pracujesz ;) ale na obozie ci to wyprostują! Gratki za wynik, chyba dałbyś radę mocniej bo skoro ja w połowie dystansu myślałem żeby wyprzedzać ;) ale potem pocisnąłeś mocniej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Już Agnieszka Ci wyjaśni skąd ta głowa i łokcie ;) Gratuluję komandoskiej "5" :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie po to się wybieram na biwak - żeby mnie tam naprostowali, bo jak biegnę szybko na zmęczeniu to jak pokraka wyglądam. I rzeczywiście, spojrzałem teraz na te łokcie - porażka!;) Pociesza mnie jedynie to, że na tym filmiku to praktycznie nikt nie biegnie ładnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzeba jeszcze za jedną rzecz orgów pochwalić. Udostępnili za darmo zdjęcia na Fotomaraton.pl! Tego się nie spodziewałem, kapelusze z głów:)

    OdpowiedzUsuń