BIEC DALEJ I WYŻEJ, czyli to i tamto o bieganiu, triathlonie, górach i samym sobie

środa, 6 listopada 2013

Nie da się ukryć, że pływanie jest moim najmniej ulubionym elementem triathlonowego treningu. Z jednej strony dlatego, że jestem w tym najsłabszy i sam trening sprawia mi mniej przyjemności niż biegowy i rowerowy, a z drugiej... no nie oszukujmy się: pływanie wymaga głowy ze stali i ostro ryje beret!

Trzeba mieć niewiarygodnie silną psychikę, by zawzięcie trenować pływanie. Nie ma tu obserwacji budzącego się do życia wiosną lasu jak podczas treningu biegowego. Nie pozdrowisz się jak kolarze na trasie gdzieś pod Grójcem. Nie odwiedzisz kilkunastu miejscowości podczas jednego treningu. Odpada też pogaducha podczas biegu spokojnego z kumplem, odpada zmiana pogody, zmiana trasy, właściwie to... wszystko odpada.

Nie ma nic poza płytkami na dnie basenu. Jedyna zmiana to płytki na Inflanckiej lub płytki w Delfinku (aktualnie trenuję na tych dwóch basenach). Przeciętny triathlonista przepływa kilkaset długości basenu tygodniowo, ci mocniejsi idą w tysiące. Tysiąc razy ta sama linia na dnie basenu, wyobrażacie to sobie?! Każdy poważnie trenujący pływanie powinien za znoszenie tego dostawać złoty medal. I stwierdzając, że pływanie ryje beret nie chcę nikogo urazić, wręcz przeciwnie. Wyrażam szczery podziw dla wszystkich spędzających długie godziny na basenie, bo dla mnie jest to sport ekstremalny.

Pięknie opisała to na swoim blogu ioannahh: „Samotność długodystansowca to nic w porównaniu z wieczną samotnością, z jaką musi żyć pływak.” Pod całym jej wywodem podpisuję się ręcyma i nogyma, moim zdaniem już trenażer jest łatwiejszy i ciekawszy niż wieczne liczenie długości, oddechów i klapnięć rękoma. Przynajmniej zaległości filmowe i serialowe można nadrobić. A w basenie nawet słuchanie muzyki jest trudne, bo większość wodoodpornych odtwarzaczy mp3 jest niewygodna. Pozostaje bulgotanie i woda zalegająca w uszach. Do tego dochodzi nieprzyjemny zapach skóry po basenowej wodzie, zatkane zatoki u niektórych, woda permanentnie wylewająca się z uszu i odciśnięte oksy wokół oczu, z którymi wygląda się jak trzepak nad trzepakami.

A pocieszenie w postaci basenowych turystek (tak je nazywam) w skąpym bikini pojawia się z częstotliwością błędu statystycznego:(

=== === ===
OGŁOSZENIE DUSZPASTERSKIE

Czy wiesz, że już od przyszłego tygodnia cały internet zabiera się za wielkie pompowanie? Będziemy regularnie robić pompki, a nawet PĄPKI! Jak pojawia się taka pisownia, to wiadomo, że będzie śmiesznie jak przy okazji Wielkiego Wyścigu. Otóż rzuciliśmy hasło na Fejsbuku, a Wy daliście odzew. No to jedziemy z koksem. W ciągu kilku dni na czterech fantastycznych blogach biegowych (czterech, powiadasz?!) opublikujemy krótkie instrukcje jak ćwiczyć oraz cel. No właśnie, nie chodzi przecież o zrobienie stu czy miliona pompek, ale o to, kto pierwszy.... No właśnie, to będzie niespodzianka, bo będziemy się z kimś ścigać:) I co ciekawe, tym razem Bo i ja staniemy ramię w ramię w jednej drużynie!

Na dobry początek zróbcie sobie test: po rozgrzewce zróbcie tyle pompek ile tylko dacie radę (kobiety mogą damskie jeśli wolą), do wyrzygu. Zapamiętajcie ten wynik, możecie go wpisać w komciu na dole, przyda się najpierw za kilka dni, a potem na końcu:) Szczegóły już wkrótce!

KONIEC OGŁOSZENIA DUSZPASTERSKIEGO
=== === ===

Ale to wszystko da się znieść w imię tego, by zostać ajronmenem (choćby w połowie). By poczuć radość i satysfakcję z ukończenia triathlonu, zebrać sławę na dzielni i do końca życia budzić podziw wśród współpracowników i znajomych. Trzeba też przyznać pływaniu, że dużo lepiej niż bieganie czy kolarstwo wpływa na to, jak się wygląda;) Ale to tylko kropla plusów w morzu minusów.

Z nudą i psycho-trudnościami pływania mierzy się każdy pływający w miarę regularnie. Ot, tak po prostu jest i nic nie da się z tym zrobić. No chyba, że by ktoś na dnie basenu zaczął drukować książki lub montować ekrany z filmami;) Są za to aspekty, z którymi trzeba się pogodzić i nie ma co dyskutować.

Są za to na basenie rzeczy, z którymi pogodzić się nie umiem.

1. Brak kultury basenowej
W Polsce obowiązuje ruch prawostronny. Trzymają się tego nie tylko kierowcy, motocykliści i rowerzyści, ale i w zdecydowanej większości biegacze czy nawet piesi na chodnikach. Zresztą, jak ktoś biegnie/idzie środkiem ścieżki, to na upartego można go ominąć trawnikiem czy innym poboczem.

A na basenie? Kicha! Płynie sobie swoim pieskowo-żabkowym stylem taki Zią lub (częściej) Ziąka, zajmuje połowę toru i to dokładnie środkową połowę toru! Po jego (jej) lewej i prawej stronie jest wolne po ćwiartce. OK, utyty nie jestem, babcia NKŚ twierdzi nawet, że źle wyglądam (że niby za chudo, z moją warstwą tłuszczyku na brzuchu!), ale w takiej ćwiartce to nawet ja się nie zmieszczę, szczególnie, że żabkarz zajmuje dość dużo miejsca. No czy to jasnej-ciasnej nie możesz płynąć prawą stroną?

Na niektórych basenach tory są oznakowane: „pływanie szybkie”, „pływanie rekreacyjne” i „pływanie rodzinne”. Czy stosowanie się do tych oznaczeń naprawdę jest takie trudne?

Nie mniej irytujący są plotkarze. Przysiupnie sobie kilka osób na końcu toru, przepłyną dwie długości, a potem gadają i sobie pluskają łapkami. A człowiek nawet nawrócić nie ma gdzie. A idźcie w diabły! Albo co najmniej do małej niecki lub jacuzzi.

A gorszą odmianą plotkarzy są miziu-miziu-miziacze. Poszliby sobie gdzieś do parku, to nie. Przychodzą na basen się pomiziać i robią to na końcu toru nie bacząc na to, że ludzie tu trzeci zakres robią.

2. Nadmierna dbałość o higienę
Siódma rano na mało popularnym basenie. W wodzie cztery albo pięć osób, wszyscy tłuką kolejne długości. Dołącza do grupy pani (wiek dowolny) i... w ciągu kilku minut basenowa woda zamienia się w... roztwór wody i super-hiper-ultra mleczka na cellulit lub innego balsamu na porost biustu. Mleczko/maseczka/balsam wdziera się w usta oraz nos i sprawia, że treningu masz serdecznie dość.

3. Czary-mary
Odkąd ścigam się z Bo (przypominam jak się wszystko rozpoczęło: kliku-kliku) dzieją mi się różne przypadki. Pamiętacie pewnie, że zaczęło się od tajemniczego zepsucia serka wiejskiego, którego termin przydatności jeszcze nie minął. Potem zaczęły mi znikać z plecaka basenowe rzeczy. Zdarzyło mi się zrobić trening bez czepka, zdarzyło i bez ręcznika (ot, wystarczy poczekać aż woda sama wyschnie po umyciu;)).

Ale nic, absolutnie nic z powyżej opisanych rzeczy nie pobije wkurwu, który dotyka człowieka gdy stojąc w szatni już w samych bokserkach uświadomi sobie, że nie wziął kąpielówek, a basenowy sklepik jest akurat nieczynny lub w ogóle nie istnieje...



ETYKIETY:

15 komentarzy :

  1. Z tymi "balsamami na porost biustu" to coś jest na rzeczy - wczoraj miałem wrażenie, że ktoś wlał do basenu butelkę męskich perfum :D. Za to plotkarze mi nie przeszkadzają bo... nie umiem robić nawrotów. A miziacze siedzą w basenie rekreacyjnym jednak (widać sportowy za chłodny na wygibasy). A z tą monotonią... nie wiem, jakoś mi to na razie leży - nie pada na łeb, nie wieje, jest ciepło niezależnie od tego, co dzieje się na dworze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ci miziacze w małych nieckach absolutnie nie przeszkadzają, ale jak ktoś na sportowym basenie (który swoją drogą jest najmniej przyjemny w całej Wawie, bo przeciętnie pachnie i jest mało przyjemnie) to robi, to mnie denerwuje. Nawrotów profesjonalnych też nie robię, ale nawet zwykłego się nie da zrobić czasem;)

      Usuń
    2. No i brakiem profesjonalnych nawrotów zostałam rozczarowana :) Widziałam już oczami wyobraźni sprawne fikołki i odbicia od brzegu basenu.... Zagalopowałam się :)

      Usuń
    3. Ja już nawet zacząłem je ćwiczyć, ale na razie idzie mi kiepsko. Pamiętaj, że ja naprawdę jestem słaby i dopiero zmierzam ku byciu dobrym;)

      Usuń
  2. ja pływam tylko "rekreacyjnie" - żabką, raz w tygodniu, mniej niż 30 minut, czasem nawet 20, a i tak te wszystkie rzeczy, które wymieniłeś, denerwują mnie RÓWNIEŻ! :)

    przez tłok i pływanie "jak popadnie" zmieniłem kiedyś basen. teraz na tym, gdzie chodzę, też zaczyna się robić nieprzyjemnie, przez co zastanawiam się nad zmianą po raz kolejny.

    tylko kąpielówek nie zdarzyło mi się jeszcze zapomnieć. miałem natomiast dwie podobne sytuacje:

    - jedna to zapomnienie ręcznika. wróciłem do domu, choć - jak wyjaśnił mi później kumpel - mogłem wytrzeć się koszulką
    - druga - śmieszniejsza - jak do ostatniej chwili (czyli do momentu przebierania się w szatni) byłem przekonany, że mam ze sobą szare kąpielówki. okazało się, że mam, ale SZARE GACIE ROWEROWE, Z PIELUCHĄ :) wróciłem do domu po chyba 15 minutowej wizycie na saunie ;)

    /Krzysiek - www.biegowaprzygoda.eu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gacie rowerowe, świetne!!:) Mi się z kolei zdarzyło pojechać w kąpielówkach (z domu), ale nie zabrać suchej bielizny na przebranie. Wracanie w samych spodniach skuterem było dziwnym doświadczeniem;)

      Usuń
  3. Ja chyba jestem trochę dziwna, bo mogłabym i kilka godzin sunąć po wodzie widząc pod sobą tylko te identyczne kafelki... dla mnie totalny odlot, inny świat, czucie wody, inna orbita. Kocham to :) Czas mija mi zawsze za szybko, i czas na basenie to czas, którego nie wyobrażam sobie - nawet gdyby to było możliwe - wypełnić jakimś przesuwającym się po dnie ekranem z tekstem/obrazem - a pewnie za jakiś czas coś takiego powstanie ;)

    Basenowe turystki :D Ty sobie spróbuj wyobrazić, co przezywa kobieta w zawiązywanym na cienkie sznureczki bikini na basenie/w aquaparku... :D

    Z punktem 1 się zgadzam w całej rozciągłości, punkt drugi jest mi nieznany, ale trochę mnie przerażą, punkt 3... no cóż, tyle razy zdarzyło mi się zapomnieć bielizny na zmianę, że przestałam chodzić na basen już w kostiumie i przebieram się w strój dopiero w szatni :) Pół biedy, kiedy taka akcja wypadnie, kiedy po basenie czeka tylko powrót do domu - jakoś można to przełknąć. Ale chyba ze 3 razy miałam coś takiego, kiedy studiowałam na UJ i chodziłam na sekcję o 6 rano, a potem prosto na zajęcia na cały dzień... o masakra :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, bo Ty właśnie jesteś jednym z tych twardzieli, których tak podziwiam. Serio-serio!:)

      Usuń
  4. Kafelki kafelkami, ale te bąbelki powietrza, ich bulgot i delikatne smyranie na mnie wpływają kojąco :) Jeśli zaś chodzi o dbałość o higienę, to wypada wiedzieć, że pryszniców w szatniach należy używać także przed basenem. Dotyczy to pań i panów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi pływanie sprawia taką przyjemność, że nie doskwiera mi specjalnie ta samotność w wodzie, lubię skupiać się na swoich ruchach, staram się jak najlepszej współpracować z wodą, sunąć przez tor ;) Tzn. było tak jak pływałam żabą, mam nadzieję, że niedługo będzie to samo kraulem :)
    Mówisz o nadmiernej higienie, a mnie jeszcze bardziej irytuje u niektórych jej brak... Bo są niestety też takie przypadki.
    Co do pkt 3 - nie masz czasami jakichś podejrzeń? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że tych, co się w ogóle nie myją jest mniej niż tych, co się smarują przed basenem czym tylko popadnie;) A co do 3 pkt, to nie mam podejrzeń, ja to wiem. To wszystko czarna magia Bo!

      Usuń
  6. Jeszcze jedna sprawa - tłok. Aspekt, który mnie irytował niemiłosiernie, a teraz próbując go "oswoić" wymyśliłem teorię. Chodzi o tłumy popołudniowe na basenach, 6-7 osób na torze -w tym żółwie, miziacze, inni pływacze i Ty (na 25m). Nie da się tego pływać technicznie, równo, rytmicznie, zwracając baczną uwagę na oddech, płynne pociągnięcia i wyciąganie ciała etc.. "THIS IS ... WALKA!!!" odkąd zacząłem to nazywać treningiem specjalistycznym do TRI, (po starcie w młynie jest jeszcze ciaśniej;) zmieniłem optykę i raz na jakiś czas zafunduję sobie taki hardcorek. Mijanki, zmiany tempa, przepychanki, zmiana stylu w oczekiwaniu na okienko do wyprzedzenia... Jak bawicie się w TRI, to polecam nie unikać tego typu akcji, bo to się po prostu przydaje na zawodach :) i tym optymistycznym akcentem zakańczam ;)
    życzę udanego dnia.
    GZ
    Więcej Funku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam dokładnie tak samo:) Po prostu się do tłoku przyzwyczaiłem i traktuję go jako urealnienie warunków treningowych do startowych.

      Usuń
  7. O taak, pływanie zdecydowanie wymaga poświęceń - ściana, kafelki, ściana - chociaż pamietam te mistyczne chwile jak chodziłam na basen o 6 rano (na Warszawiankę) i jak świeciło słońce to przez szyby w suficie kladł się na wodę taki blask i jak to rozgarniałam rękami (o ile płynęłam żabką bo przy kraulu nie obesrwowałam ;-D) i to było takie piękne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie, blask wymiata. Super oświetlony pod tym kątem jest UCSiR na Kabatach. Pływanie tam rano to naprawdę coś.

      Usuń