Tymczasem u progu jednego z warszawskich parków zaczynają gromadzić się ludzie. Nie wracają bynajmniej z imprezy, to reprezentanci mniejszości narodowej: członkowie zimowej pąpkowej wyprawy na Everest! Nieśmiało wychodzą na deszcz ze swoich ciepłych samochodów, witają się i rozglądają w poszukiwaniu kolejnych szaleńców. Z czterech stron świata docierają kolejni. Kto by pomyślał, że to śmiałkowie, którzy Pąpują na Everest! Są mniejsi i więksi, są silni i silniejsi (słabych nie ma!), nie brakuje ani kobiet, ani mężczyzn. Wszyscy są zdeterminowani, by przez najbliższą godzinę robić... pompki. Nie straszne im deszcz, zimno ani błoto, w którym muszą się umorusać.
W grupie prym wiodą trenerzy: Agnieszka Kruszewska-Senk reprezentująca ObozyBiegowe.pl i Piotr Tartanus z Boot Camp Polska. W oczach uczestników treningu widać połączone z obawą pytanie: „cóż wymyślili?”
Na rozgrzewkę reprezentanci ObozówPompkowych.pl (nie dołączamy) oraz Smashing Pąpkins (dołączamy!) biegają niczym wolne elektrony bez większego ładu i składu. Piotr każe łączyć się w grupy według pierwszej litery imienia, potem ostatniej litery imienia, a w końcu... koloru bielizny (na szczęście nie trzeba demonstrować, wszystko jest na słowo honoru;)). Za każdy razem po połączeniu w grupy lub pary następuje seria ćwiczeń. Przez pierwsze minuty słychać trochę narzekań na zimno, potem uczestnicy już tylko wykręcają wodę z rękawiczek i pompują dalej.
fot. AS, ObozyBiegowe.pl / więcej fotek: kliku-kliku
Do głosu dochodzi Agnieszka i zaczynają się schody. Pompki uginane, pompki przeginane, pompki z dotknięciem biodra, pompki z głaskaniem się po brzuchu i z przybijaniem piątki. W parach, bez par i w jeszcze innych konfiguracjach. Parkowi przechodnie (wielu ich nie ma, deszcz skutecznie odstrasza od spacerów) ze zdziwieniem patrzą na pompujących.
Po paru minutach przewodnictwo znów obejmuje Piotr. Robi się coraz trudniej, a pompki klaskane i pompki na jednej ręce w parach (każdy z pary daje po jednej ręce) są apogeum treningu. Wielu uczestników zabawy ma już dość, ale... czeka na kolejne zadania. Na koniec trenerzy ordynują zawody w parach. Raptem pięć serii, w których każdy robi łącznie po... 150 pompek, a do tego masę przysiadów, wykroków, wyskoków i innych wygibasów. Na końcu każdej konkurencji jeszcze kilkadziesiąt metrów biegu i nie ma zmiłuj, rywalizacja to rywalizacja – trzeba na...wiać ile sił! Jest walka na ostatnich metrach, są finisze, do rozstrzygnięcia których trzeba fotokomórki i nowy HR max na mecie. No i kultowy cytat po jednej z wygranych serii: „Ale teraz już się nie ścigajmy, proszę...”.
Po zakończeniu szybka zmiana koszulki na suchą i integracja w jednym z pobliskich pubów:) Ja tam byłem i herbatę z konfiturą piłem, a com widział i słyszał, w blogu umieściłem!
Jakie to POZYTYWNE !!! :) Gratulacje dla wszystkich "wariatów" ;-)
OdpowiedzUsuńOj, zdecydowanie! Była radość, uśmiechy, ale i hektolitry potu i kwasu mlekowego!;)
UsuńCzad! Szkoda, że nie mogłem być. Następna edycja koniecznie na plaży ;)
OdpowiedzUsuńKrasusie Mój Drogi! Gdzie są zapowiedzi takich imprez, bo ja już od dawna chcę się wybrać, a kolejny raz mnie omija ta przyjemność :(( Prooooszę o info :)
OdpowiedzUsuńMalvino droga ma! Takie sprawy zawsze są zapowiadane np. na moim FP, ale o tym akurat najwięcej mowy było na stronie naszej zabawy Pąpujemy na Everest, czyli (https://www.facebook.com/events/555824034500833/?fref=ts) :) Z reakcji ludzi wygląda, że nie był to ostatni raz, więc nic straconego!
UsuńDzięki wielkie. Już patrzę, co i jak :)
UsuńKurde, no kurde. Szkoda, że mnie nie było, może następnym razem! Pąpki z głaskaniem się po brzusiu? Najs :)
OdpowiedzUsuńwow, od urodzaju ilości pompek i pozytywnych emocji aż zakręciło mi się w głowie! Jesteście wszyscy szaleni, w tym dobrym tego słowa znaczeniu:)
OdpowiedzUsuńOla, po prostu dołączaj!:)
UsuńŻal mnie ściska, że z powodów organizacyjno-zdrowotnych nie dotarłam!
OdpowiedzUsuńCzekam na poniedziałek, nowy czelendż i nowe wspólne trenowanie :)
Next time się uda!;)
Usuń