BIEC DALEJ I WYŻEJ, czyli to i tamto o bieganiu, triathlonie, górach i samym sobie

sobota, 22 marca 2014

Ubiegłotygodniowy Parkrun pobiegłem nie czując się dobrze. Przeziębienie nie sprzyja bieganiu na maksa, do tego wiało jak diabli i 5 km weszło w 18:50. Ale ja nie lubię niedosytu. Wiele się więc nie zastanawiałem i po tygodniu znów pojawiłem się w sobotę rano w Parku Skaryszewskim. Tym razem wszystko było lepiej. Samopoczucie doskonałe, pogoda idealna, a i nastrój do szybkiego biegania był całkiem-całkiem.

Do startu podszedłem z głową i zrobiłem porządną rozgrzewkę w miłym towarzystwie dwojga Pąpkinsów, z którymi za tydzień biegniemy Półmaraton Warszawski. Do 20 minut truchtu dodałem kilka szybkich przebieżek i wiedziałem, że jest dobrze. Na starcie stawiło się więcej ludzi niż w ubiegłym tygodniu gdy pobiegło tylko 65 osób. Nie brakowało wymiataczy, a wśród nich kilku zawodników z mocnej ekipy Warszawiaky oraz popularny na TwarzoKsiążce Amator Runner - Hubert Kred.

Że takie przecinaki poszły od pierwszych metrów do przodu, to ja rozumiem, ale znów tłum zwariował na pierwszych metrach. Po 200-300 metrach byłem w trzeciej dziesiątce! Tylko że potem wszyscy oni zwolnili, a ja przyśpieszyłem:) I kawałek po kawałku przeskakiwałem do przodu... Tu kolega w koszulce Barcelony (chciałem zagadać o niedzielne El Clásico, ale bieg ponad trzecim zakresem nie sprzyja konwersacji;)), tam gość w pomarańczowym, ktoś w czarnym itd.

Pierwszy kilometr w 3:49, a tętno doszło do 172, czyli zgodnie z planem. Drugi km w 3:50 przy średnim tętnie 173 i nadszedł czas na zwiększenie obrotów. Takie było założenie: po dwóch kilometrach przyśpieszyć. Trzeci wszedł w 3:43 (średnie tętno 179), a czwarty w 3:45 (średnie tętno 182). Moja pozycja poprawiała się co kilkaset metrów, byłem 16, 14, 13, 12 i potem długo 11.

Na ostatnim kilometrze postanowiłem dorzucić do pieca i wg Garmina średnie tempo z tego odcinka to 3:33, a tętno 185 (max 188)! Finiszując wyprzedziłem jeszcze jednego z Warszawiaków i na metę wpadłem na dziesiątej pozycji. Garmin zmierzył znów tylko 4,91 km, mam wrażenie, że cwaniak coś skraca. Ale to dobra wiadomość w zasadzie, bo oznacza, że rzeczywiste tempo jest o kilka sek/km lepsze niż to co mi mierzy zegarek. Wolę przekłamanie w tę stronę:)

A mój Wynik? Tydzień temu w relacji napisałem tak: „Moc w nogach jest i mam pełną świadomość, że przy pełni zdrowia i bez mocnego wiatru jaki wiał w sobotę, co najmniej 20-30 sek. jest jeszcze do urwania.” Jak myślicie, ile dziś urwałem? Tak jest, niemal równe pół minuty!:) Mój pomiar wykazał 18:20, jak będę oficjalne wyniki to uzupełnię, ale różnicy większej niż 1 sek. nie przewiduję. Mój finalny wynik to 18 minut i 19 sekund, co oznacza średnie tempo równe 3:40.

Ciężka praca na roli przez całą zimę przynosi teraz plony:)

Teraz jestem ze swojego wyniku zadowolony i mogę sobie dać póki co z piątkami spokój;) W czwartek podczas treningu zrobiłem życiówkę na 10 km (39:29), teraz poprawiłem się na 5 km i kilka innych dystansów (wg Endomondo), a za tydzień pęknie półmaraton. Nie mogę się doczekać Warsaw Track Cup, bo i 1 km bym chętnie poprawił. Kilka miesięcy ciężkiej pracy przynosi teraz wymierne efekty.

Dziś w Skaryszaku biegło mi się bardzo dobrze i to jest najważniejsze. Już na pierwszym kilometrze złapałem swój rytm i trzymałem dość równe tempo, lekko przyśpieszając na każdym kolejnym etapie biegu. Po raz kolejny udało mi się rozłożyć siły tak, że właściwie wyszedł z tego bieg z narastającą prędkością.

18:20 to oczywiście nie jest jeszcze moje ostatnie słowo. Nie robiłem teraz treningów szybkościowych, koncentrując się na przygotowaniach do półmaratonu i maratonu. Gdybym trochę zmienił treningi to pewnie w ciągu kilku tygodni 18-tka by pękła. Ale priorytety są inne, najważniejszy jest Rotterdam.

Tydzień temu bieg mój był związany z kĄkursem typerskim, ale okoliczności przyrody i zdrowia nie pozwoliły mi rozwinąć skrzydeł. Te całkiem ładnie zadziałały tym razem, a oficjalne wyniki pokażą, czy dobrze wytypował Leszek (18:19) czy Robert (18:20). Panowie, dzięki za wiarę we mnie, macie ode mnie piwo!

Dla zainteresowanych jeszcze całość zrzucona z Garmina do Endomondo:


8 komentarzy :

  1. No Krasus szacun! Dobry sezon się zaczyna:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba miałem nosa z tym czasem :) Obyś zrobił jeszcze lepszy czas na każdym dystansie w którym wystartujesz:)

    OdpowiedzUsuń
  3. I jaki finisz! Gratulacje!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest szansa abyś opisał/wstawił trasę tarczynową? Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tu się podniecam swoim 23:18, a Ty prawie masz 17 z przodu! Kosa! Zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, każdy ma swoje podniecanie. Ja na wyrzygu próbowałem (bez skutku) dogonić Huberta, a on pobiegł słabiutko, bo kontuzjowany jest.. ;)

      Usuń