BIEC DALEJ I WYŻEJ, czyli to i tamto o bieganiu, triathlonie, górach i samym sobie

czwartek, 3 lipca 2014


„Dawaj, dawaj! Jesteś jedenasty, łykasz tego gościa i pierwsza dycha!!” – krzyk Bartka (dzięki za przybycie i doping!) dociera do mnie jak spod ziemi, bo tętno o kilka uderzeń przekracza 180 bpm, co osiągałem dotąd zwykle dopiero pod koniec biegu. Na myśl o tym, że mam do przebiegnięcia jeszcze 5 km robi mi się słabo. Ale przypominam sobie, co Jędrek pomyślał tydzień temu na szczycie Śnieżki. Czego pozazdrościł Bo.

„Dotrzeć do granicy możliwości i przesunąć ją dalej.
Dużo dalej. Niewyobrażalnie daleko.
Poczuć, że jedynym ograniczeniem jest to, co mamy w głowie.”

Skoro Bo mogła tak daleko przesunąć swoją granicę, to dlaczego ja kurczowo trzymam się swojej podczas startów? Czyż nie jest tak, że sukces osiąga się właśnie kawałek za nią? A jeśli uda się przejść o dwa kawałki dalej? Co będzie wtedy? Z filozoficznych rozmyślań wybija mnie widok jednego z rywali z przodu, który totalnie opada z sił i przechodzi do truchtu. No to jestem dziesiąty. Długą prostą biegniemy we trójkę, więc chwilami nawet ósmy. Prognozy pogody zapowiadały, że będzie ciepło i będzie wiało. O niespodzianko, sprawdziły się: jest więc bardzo ciepło i bardzo wieje, to nie są dla mnie warunki do walki o życiówkę... Każde 10 metrów to walka. Walka z pogodą i walka z własnym organizmem, który chce, bym zwolnił. Dotruchtał rekreacyjnie do mety i nie katował go w tych warunkach. Momentami próbuję chować się za większym ze współbiegaczy przed wiatrem, ale średnio mi się to udaje. Piździ! Nienawidzę biegać pod wiatr, ale przecież nie zwolnię. Wybiegany jest tuż za nami, jest silny jak diabli i wykorzysta każdą moją słabość, nie zwolnię! A to nasz pierwszy bezpośrednio pojedynek, nie zwolnię!

„Dotrzeć do granicy możliwości i przesunąć ją dalej.
Dużo dalej. Niewyobrażalnie daleko.
Poczuć, że jedynym ograniczeniem jest to, co mamy w głowie.”

Nawet nie myślę o tym, by drugą piątkę pobiec szybciej niż pierwszą. Sukcesem będzie utrzymanie tego tempa. Jak muchy padają kolejni zawodnicy i jestem już siódmy, szósty! Trzymam się swojego tempa w okolicach 3:45-3:50, a wszyscy dookoła zwalniają. Do mety jeszcze 2,5 km, czyli długa prosta wzdłuż Malty, a tętno już na poziomie finiszu, bo dochodzi do 190 bpm! Nie sądziłem, że jestem w stanie wspiąć się na taki poziom intensywności biegu, ale cisnę dalej. Jest cholernie ciężko, oddech rwany, uda palą, płuca ledwie nadążają z pracą. Wiatr (jak to możliwe, że biegniemy pętlę a ja mam wrażenie, że prawie cały czas wieje mi w twarz?!) i piekące słońce dopełniają obrazu tej walki.

„Dotrzeć do granicy możliwości i przesunąć ją dalej.
Dużo dalej. Niewyobrażalnie daleko.
Poczuć, że jedynym ograniczeniem jest to, co mamy w głowie.”

Szósta pozycja – tego jeszcze nie było! Niestety czuję, że na mecie nie znajdę sił na odrobinę nawet radości, na pĄpaski czy inne fikołki. Będzie zgon. Oby tylko nastąpił za, a nie przed linią mety;) A może uda się podium w kategorii złapać? Co 200 metrów oglądam się za siebie, by sprawdzić jak daleko za mną jest rywal zajmujący siódme miejsce. Wydaje się, że odległość między nami rośnie. Na ramieniu pojawia się diabełek i mówi: Ten z tyłu wygląda na młodszego, pewnie jest z M20, może by go puścić i się nie zarzynać?” Kusząca opcja, ale podziękuję. Niesiony mocą koszulki Smashing Pąpkins (już za miesiąc-półtora ogłosimy nowy nabór na posiadaczy koszulek, będą chętni?:)) walczę ze sobą, a metry lecą. Tempo poniżej 3:45, tętno na poziomie 190, a chwilami więcej.

„Dotrzeć do granicy możliwości i przesunąć ją dalej.
Dużo dalej. Niewyobrażalnie daleko.
Poczuć, że jedynym ograniczeniem jest to, co mamy w głowie.”

Nagle pojawia się ktoś przede mną, zwalnia, ogląda się i wyraźnie zachęca do wspólnego biegu. Poczekał na mnie, biegniemy teraz razem. Moja zmęczona do granic możliwości głowa nie ogarnia tej sytuacji. Kolega szuka adrenaliny i chce się ścigać na ostatnich metrach? Chłopie, ja nie mam siły na trzymanie swojego tempa, a gdzie mi do walki na finiszu! Darek zachęca mnie do szybszego biegu, mówi, że mnie pociągnie do mety i że będę piąty. Próbuję wyrzucić z siebie „Nie dam rady...”, ale wychodzi „nyghpfgamy”. Wciąż patrzę do tyłu, a tam pustki. Będę szósty, będzie miejsce jakiego świat nie widział! Choć to ostatnie metry, to nie mam siły na finisz, chciałbym już paść za metą i nie biec.

„Dotrzeć do granicy możliwości i przesunąć ją dalej.
Dużo dalej. Niewyobrażalnie daleko.
Poczuć, że jedynym ograniczeniem jest to, co mamy w głowie.”

Ostatni łuk, teraz już nie w prawą alejkę na kolejne kółko, tylko w lewą, do mety. Darek krzyczy, że mam biec w prawo i sam tak leci. Ja twierdzę, że w lewo;) To samo mówią mu wolontariusze, ale on robi parę kroków w złą stronę i traci kilka sekund. Zwalniam. Chcę go puścić przodem, bo to on zasłużył na piąte miejsce. Dogania mnie, ale mówi, że mam pierwszy wbiegać na metę, bo jest pięć miejsc nagrodzonych. Próbuję zwolnić i wpaść na metę razem z nim, ale mnie popycha i II Bieg Piotra i Pawła kończę na piątym miejscu na 820 osób, które go rozpoczęły, ostatnie metry biegnąc zdecydowanie wolniej niż przedostatnie ze względu na to, że nikt nie chciał zająć piątego miejsca;)

Już za pierwszą matą pomiarową upadam ze zmęczenia. Potrzebuję kilku chwil by się podnieść. Dostaję medal i znów muszę usiąść. Jeszcze nigdy 10 km nie było dla mnie takie ciężkie. Po kilku pierwszych kilometrach rozpoczęła się walka z warunkami (za ciepło i za wietrznie) i własną słabością. Nie da się ukryć, że była to jedna z najcięższych walk jakie stoczyłem w trakcie zawodów. Tak, dotarłem do granicy swoich obecnych możliwości i przekroczyłem ją. Tam znalazłem ścianę, lecz ją rozwaliłem i poszedłem jeszcze kawałek dalej. Mówią o bieganiu w trupa. Tego dnia poleciałem w trupa jak się patrzy, ten trup powstał i zrodził się nowy rodzaj biegania: w zombiaka!


Tak wygląda się po biegu w zombiaka.
Zachęcam do spróbowania, można poznać nowego siebie.
/ fot. (podobnie jak pierwsze zdjęcie na górze) Iza B (Suchą Szosą)

Kilka dni po zawodach okazało się, że jeden z zawodników będących przede mną nie zachował się fair i został zdyskwalifikowany, co oznacza, że ostatecznie na 820 osób, które ruszyły na trasę II Biegu Piotra i Pawła zająłem czwarte (!!!) miejsce w klasyfikacji generalnej i drugie w kategorii M30. Dla mnie to niesamowite:) Był to bieg raczej słabo niż mocno obsadzony, a moje miejsce na dużych szybkich biegach jest, przy dobrych wiatrach, w okolicy setnej pozycji, ale radość i satysfakcja ze stanięcia na pudle w dużych zawodach sportowych są niesamowite. Mogę tylko zazdrościć tym, którym zdarza się to regularnie:)

=== === ===
Małe ogłoszenie: Pilnie poszukiwana jest niejaka Marta Alicja *Spidzior*, która w damsko-męskiej rywalizacji przed Wielkim Wyścigiem wygrała książkę „Biegaj Zdrowo”, ale się do mnie nie odezwała. Kojarzy może ktoś?;)
=== === ===

Wg oficjalnych wyników pierwsze 5 km zrobiłem w 18:58, a drugie w 19:00. To pierwszy raz, gdy na dystansie 10 km pobiegłem drugą część wolniej niż pierwszą, ale różnica nie była duża. Analiza wyników pokazuje, że z pierwszej dwudziestki negative splits zrobiła tylko jedna osoba. Cała reszta mniej lub bardziej (częściej bardziej) zwolniła. Pogoda postawiła bardzo trudne warunki, nie spodziewałem się, że będę w stanie biec na takiej intensywności, że mój organizm będzie w stanie pracować na takim tętnie przez tak długi czas. Wg Garmina w ostatniej strefie wysiłku (ponad progiem beztlenowym) spędziłem prawie 20 min., podczas gdy na życiówkowym Biegu Dookoła Zoo było to mniej niż 9 min. i wydawało mi się kosmosem, 10 min. nie przekroczyłem nigdy wcześniej! Dotąd wydawało mi się to niemożliwe, by biec na takiej intensywności, a jednak. Ostatnie 2 km to stratosfera wysiłku: średnie tętno 190 bpm. Można? Można! Wystarczyło dotrzeć do granicy i ją przesunąć:) Dzięki Bo, bez Twojego Karko nie byłoby tego pudła! No i mopa, kieliszków do wina i szampana oraz torby wędlin, czyli naręcza nagród, z którym wróciłem z Poznania:)

Od niedzieli na honorowym miejscu... :) 

Chwila do zapamiętania

Dodam jeszcze kilka słów o przygotowaniach do tego biegu, bo były mocno niestandardowe. Otóż nie zrobiłem nawet jednego dnia wolnego od treningu, w sobotę miałem dość mocne 1,7 km w open water, a wieczór i część nocy spędziłem na koncercie Kultu (Polska wymiata, zawsze i wszędzie Polska brzmi najlepiej!), po którym spałem ledwie 5 godzin. Sprawdziło się!;) Pewnie gdybym był wypoczęty i wyspany to urwałbym paręnaście sekund i byłaby życiówka, ale przecież są rzeczy ważne i ważniejsze, nie? Tego dnia bardzo ważni byli też ludzie, bo na II Biegu Piotra i Pawła spotkało się czterech Pąpkinsów:) Oprócz wspomnianego już Wybieganego stawili się jeszcze Błażej zwany Suchą Szosą i Michał od lasów i łąk. Były wspólne zdjęcia, pĄpki i pogaduchy, to lubię!



Ludzie. To oni sprawiają, że jest fajnie!:)
/ dwie górne fot. prawdopodobnie Justyna Wybiegana


=== === ===

Nowy miesiąc oznacza, że pora na nowe piwo:) W czerwcu do piwnego biegania dołączyło ponad 700 osób (!!!), z czego 553 przebiegły co najmniej 20 km, co uprawnia je do wzięcia w losowaniu piwa. Warto zaznaczyć, że miesiąc temu w losowaniu wzięły udział 462 osoby, nieźle się dzieje:) Tym razem nabiegaliście aż 3123 losy, brawo!

No i najważniejsze: losowanie! Maszyna losująca wybrała tym razem bardzo mocnego i sumiennego zawodnika. Zwycięzcą czerwcowej edycji Biegiem po Piwo został... WOJTEK ROBAK, POLSKA! Mały podgląd wskazuje, że Wojtek jest szybkobiegaczem, 10 km zdarzyło mu się zrobić poniżej 35 min., to już konkret, co? Tak szybka osoba jeszcze piwa u mnie nie wygrała, wielkie gratulacje! W tym miesiącu zwycięzca nabiegał 234 km, ale pamiętajcie, że wygrać może każdy – wystarczy przez miesiąc przebiec 20 km. Wojtku, mam nadzieję, że to czytasz i proszę o kontakt – im szybciej tym lepiej. Czas masz do soboty do końca dnia, potem piwo przepada i trafia do kolejnej wylosowanej osoby;)

Trwa już lipcowa edycja zabawy, więc rach-ciach dołączamy (kliku-kliku).

Zasady zabawy BIEGIEM PO PIWO:
1) Dołączamy do rywalizacji Biegiem po Piwo na Endomondo.
2) Biegamy, (liczy się bieganie, bieganie na orientację i bieganie na bieżni) i odnotowujemy swoje treningi w serwisie.
4) Po zakończeniu miesiąca następuje podsumowanie i losowanie.
5) Każde 19,99 km to jeden los.
6) Losuję zwycięzcę i kontaktuję się z nim. Uzgadniamy jakie piwo lubi (jeśli nie pijesz piwa to dostaniesz coś innego;)), wybieram dla niego jedno i wysyłam lub przekazuję osobiście jeśli jest taka możliwość.
7) Proste? Proste!:) Dołączacie?
8) Pamiętajcie, że ze względu na nagrody jest to zabawa tylko dla osób, które ukończyły 18 lat.
9) Miło mi będzie jeśli polubicie FP na Fejsiku i zaprosicie znajomych do gry.

=== === ===

Ale to nie koniec nagród! Rozwiązaliśmy bowiem kĄkursik z karko-wierszykami (kliku-kliku) sponsorowany przez nasz ulubiony sklep biegowy Natural Born Runners. Muszę przyznać, że szanowne żiry (Bo + Grzesiek z NBR + Trzepak miesiąca, czyli ja) miało bardzo trudne zadanie, obrady były burzliwe, a maile pomiędzy Rzeszowem, Poznaniem a stolycą aż furczały! Ale udało się. Drogą negocjacji ustaliliśmy, że buffy od Natural Born Runners otrzymają... Ava i _maciek! Zwycięskie dzieła bardzo się od siebie różnią, bo właśnie tak chcieliśmy – nagrodzić dwa zupełnie inne bieguny. Zresztą, przeczytajcie i podziwiajcie sami, a zwycięzców zapraszam do kontaktu:)

Karko, Tatry, Gorce, Beskid
to na mapie tylko kreski,
poziomice i numerki,
nie oddają jaki wielki
świat emocji cię ogarnie
kiedy na ich szlaki wpadniesz.

Karko, Beskid, Gorce, Tatry
myślisz - niech nadejdą wiatry
i wywieją myśli z głowy
bo ty w góry rwać gotowy,
lecz przez tyrkę, projekt, brief
asfalt przyjdzie klepać ci.

Beskid, Tatry, Gorce, Karko
paść i wstać sto razy warto.
Rzęzić, zakląć na przełęczy,
na kolana upaść, jęczeć,
wchłonąć góry całym sobą,
gdy otworzą się przed tobą.

Biegnij cicho, stań na szczycie, czujesz jak ci rosną skrzydła?
Karko, Beskid, Tatry, Gorce już cię mają w swoich sidłach.
/ Ava


W Karkonoszach karkóweczka,
cztery piwka,
goloneczka.
Hola hola, nie tak szybko,
kark nasmaruj lepiej dyszką,
kremem z filtrem co się zowie,
bo ci się zakręci w głowie,
od triathlonu oglądania
i Pąpkinsom w rytm klaskania.
Kto na kark nie kładzie kremu,
ten ma udar zamiast dżemu.
/ _maciek


25 komentarzy :

  1. Gratuluję raz jeszcze! Poczytałem i aż mi się zachciało znowu wystartować na jakichś zawodach. A to czwarte miejsce oznacza, że będziesz musiał oddać mopa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście nie, bo mop był za 2 msc w M30, a dyskwalifikant był w M40. Ale musiałbym oddać kieliszki (za 5 open), dostałbym w zamian (o ile dobrze podejrzałem) patelnię!! :D

      A co do wystartowania to ja uważam, że dobrze jest raz po raz 5-10 zrobić na zawodach i przedmuchać turbinę, dobrze robi zarówno na nogi, jak i na głowę i płuca:)

      Usuń
  2. Gratki! Szkoda, że akurat w ten weekend pojechałem do rodzinnego domu, również chciałem pobiec w tym biegu. Nagrody boskie :D

    Swoją drogą przy dobrym przygotowaniu, starty w takich mniejszych biegach, a co za tym idzie słabiej obsadzonych to może być fenomenalny pozytywny kop dla psychy. Na naszym amatorskim poziomie nigdy nie osiągniemy czasów czołówki. A tutaj miałeś okazje poczuć się jak pro biegacz i powalczyć o świetne miejsce. +10 do motywacji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Właśnie! O tym zapomniałem napisać. Zupełnie inne jest postrzeganie zawodów jak zajmiesz 104 miejsce, a inne jak 4:)

      Usuń
    2. To tak jak ja zajęłam trzecie miejsce na 10km w klasie W30 (w Niemczech jest klasa co 5 lat) z czasem 56 minut (na mojej dzielni)! Gdzie indziej niemożliwe, ale na 5 startujących w klasie... A micha się cieszyła, jakbym pokonała tłumy. ;)

      Usuń
  3. O - ta długa prosta wzdłuż Malty potrafi wybrać z człowieka wszystkie siły. Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
  4. Może byś nie urwał po wypoczęciu, bo miałbyś za "trzeźwą" głowę, niezdolną do tak mocnego przesuwania granic, a tak czas pełen wrażeń sprawił, że popchnąłeś dalej granicę. Możliwe...
    Nie ma co dywagować. Piękny bieg walki ze sobą. Gdybym była w Poznaniu i startowała, to bym żałowała, że jednak nie jestem kibicem i nie obserwuję Twoich wyczynów. :)

    Chcę zostać Pąpeczką! Z dumą nosiłabym taką koszulkę, nawet oglądałam się za żarówiastymi, różowymi okularami. ;) Tak nie do końca świadomie...
    Jak będą zapisy na koszulki, to będę pąpkować więcej, bo ostatnio ćwiczenia porzuciłam i trzeba do nich wrócić.

    Nie wygrał mój wierszykowy faworyt, ale te też są fajne i gratuluję serdecznie! :) Tak samo piwka gratuluję!

    No a Tobie, Krasus, oczywiście jeszcze raz pudła i udanego biegu w POznaniu!
    Wybiegany zrobił świetny film z Waszego startu. Super przygoda!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A który wierszyk był Twoim faworytem?:) Pą-koszulka - dopisujemy Cię do listy chętnych. Na pewno będziemy to wszem i wobec ogłaszać, więc stay pĄped!

      Usuń
    2. Wszystkie były super i zasługiwały na nagrodę, ale niesamowicie czytało mi się historię startu karków w triathlonie. Ciekawiło mnie co dalej i pięknie się złożyło w całość, nie dłużyło, wiersz był zabawny i było sporo "karczych" odniesień. :) Będę czujna a propos Pąpkowego naboru. ;)

      Usuń
  5. O kurde! Ale piękną walkę stoczyłeś! GRATULACJE!!! I tylko szkoda tej patelni, historia zatoczyłaby koło, w końcu ja też takową w Poznaniu wygrałam! I że niby to jeszcze dzięki mnie? Najs. Teraz każdy życiówkowicz może pisać, że przesunął granicę dokładnie "tak jak Bo w Karko" :) Jeszcze raz ogromne gratulacje!

    OdpowiedzUsuń
  6. Biec Dalej i Wyżej - Blog Zombiaka :D
    a tak poważnie to na zdjęciu za metą wyglądasz jakby cie Maniek Tirem potrącił ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest, czułem się wcale nie lepiej.. :) Ale już po paru minutach zacząłem się cieszyć, a potem przyszedł SMS z wynikiem i był odlot!

      Usuń
  7. Fajny wpis :) gratuluje 4 msca i przesuniecia granicy ! Patelnia lepsza od kieliszkow:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zauważyłem u siebie taką prawidłowość, im więcej znajomych na biegu tym większa radość z zawodów nawet jak wiatr sponiewiera. Dzięki Krasus za relację i wspólny bieg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był jeden wyjątek od tej zasady: tri-Piaseczno. Masa znajomych startujących, tłumy kibiców, ale była masakra..

      Usuń
  9. Gratuluję, gratuluję, gratuluję! Ostatnio często zdarza mi się u Ciebie tak potężnie gratulować, zauważyłam taką prawidłowość!
    mop w zestawie nagród mnie urzekł:)

    OdpowiedzUsuń
  10. A, zapomniałam jeszcze: Darek Wspaniały! Taki gest... A wydawałoby się, że startuje się, żeby zwyciężać, ale nie... Czasem piękniej jest dać komuś pokonać siebie i docenić jego walkę. Super. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oglądam zdjęcia na maratończyku. Fotograf polubił Twoją pobiegową ekspresyjność. ;)
      Odmeldowuję się i już nie spamuję. :)

      Usuń
  11. Po pierwsze brawo Zombiaku! Ten Karkonoszman chyba przesunął granice w Twojej głowie :) Po drugie - WOW! dzięki za uhonorowanie mnie za wierszyk :) Cieszę się że się spodobał a buffa zabiorę do Zawoi na górską połówkę :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Pewnie wyjdzie na to, że się powtarzam, ale wciąż jestem pod wrażeniem Twojego zachowania na finiszu. Powinieneś dostać jeszcze jedną nagrodę - fair play.
    A tak nawiasem mówiąc, plecy Córek Obu świetnie wyszły na samojebce ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, gość mnie pociągnął. Dzięki niemu szybko pobiegłem ostatnie 500-700 metrów, ale miejsce na mecie chciałem mu oddać, bo na nie zasłużył. Tylko kurde, że nie chciał i wepchnął mnie.. ;)

      Usuń
  13. Gratulacje jeszcze raz! Miałem tą przyjemność podać rękę człowiekowi, który rozniósł moje miasto w pył! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Gratuluję biegu! A czy ten mop będzie może w jakimś konkursie do wygrania? Bardzo mnie rozbawił:D wyjaśniło się dlaczego Darkowi zależało na puszczeniu Cię przodem?

    OdpowiedzUsuń