BIEC DALEJ I WYŻEJ, czyli to i tamto o bieganiu, triathlonie, górach i samym sobie

niedziela, 14 kwietnia 2013

PIĄTEK
Pobudka o 6:10. „Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje” – wolny tor na basenie. Pływam 35 minut i gdy już zaczynam zbierać się do szatni nagle staje się TO. Jak mantra powtarzane przez Karola od kilku miesięcy wskazówki („wyciągaj się do końca”, „ręka aż do uda”, „rotuj, rotuj!”), nagle, zupełnie niespodziewanie, składają się w jedną całość! Razem z tym, że zacząłem oddychać „na trzy” (wcześniej dawałem radę tylko „na dwa”) i okazuje się, że nagle pływam szybciej i płynniej. Czytałem w podręcznikach, że tak się dzieje, ale nie oczekiwałem, że przejście nastąpi tak nagle. Już się nie mogę doczekać poniedziałkowego treningu:)

NIEDZIELNE PRZEDPOŁUDNIE
Kupiłem piankę! To były moje drugie testy. Po 2XU i Sailfishu przyszła pora na BlueSeventy. Już pierwsze kilka basenów w piance pokazało, że będzie to słuszna inwestycja. Ze względu na słabość mojego pływania pianka ma spore znaczenie – podnosi mi nieco nogi i zadek, dzięki czemu osiągam lepszą pozycję w wodzie. Najtańszy model B70 Sprint nie za bardzo mi leżał, ale wyższy Fusion (o taki: http://www.endushop.pl/blue-seventy-fusion.html) przypasował idealnie. A że cena była korzystniejsza niż 2XU i Sailfisha, decyzja sama się podjęła, mam piankę:) Niech tylko zrobi się naprawdę ciepło, by można było zacząć pływać w jeziorach:)

NIEDZIELNE POPOŁUDNIE
Na tę chwilę czekałem dwa miesiące. Mimo namów Arka nie zdecydowałem się na wspólne pedałowanie. Ten pierwszy raz był dokładnie zaplanowany. Usadziłem Zuzkę w samochodzie (love kombi – nie muszę nawet przedniego koła wyciągać!) i pojechaliśmy na budowaną niedaleko ekspresówkę S2. W znanym mi miejscu zaparkowałem auto, przeniosłem Ją przez błoto (przecież nie mogła się ubrudzić, nie?!) i… stało się.

Kilka wniosków z pierwszej jazdy:
1) Zimno i wieje! Ubrałem się jak na bieganie w -2 stopniach i szczękałem zębami. Rękawiczki rowerowe też nie wystarczały!
2) Nie spodziewałem się, że tak łatwo jest szybko jeździć. Zacząłem pedałować, przycisnąłem trochę i na liczniku pokazało się 40 km/h, a nie jechałem bynajmniej z górki! Aż się wystraszyłem i musiałem zwolnić;) Potem z wiatrem bez większego problemu osiągnąłem 48 km/h!
3) Przenoszenie mocy z nóg na korbę za pomocą systemu SPD-SL jest niesamowite. Na trenażerze zdecydowanie tego tak nie czuć.
4) Utrzymanie równowagi nie jest takie proste, ster jest dużo bardziej czuły niż w normalnym rowerze.
5) Chcę więcej, jak najszybciej!

3 komentarze :

  1. Co do ubierania się fajne podsumowanie gdzieś przeczytałem. "Na bieganie ubieraj się jakby było 10 stopni więcej niż pokazuje termometr. Na rower jakby było 10 stopni mniej." U mnie się sprawdza :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jak wieje to żadne ciuchy nie pomogą:( na początku marca przewiało mi zimowe spodnie z membraną:(

    a co do czułości - dla mnie pierwsze kilkaset metrów po trenażerze to tragedia, jadę jak pijany;) ale później będzie problem przesiadku na coś innego bo wszystko będzie takie zamulone:)

    OdpowiedzUsuń