BIEC DALEJ I WYŻEJ, czyli to i tamto o bieganiu, triathlonie, górach i samym sobie

sobota, 30 listopada 2013

Sobota przełomu listopada i grudnia. Za oknem 3 stopnie Celsjusza, od wielu godzin pada deszcz – pogoda taka, że pies nosa z budy nie wyściubi. 90 proc. polskiego społeczeństwa zwleka się dopiero z wyra po piątkowej balandze, ci mniej przeciętni wychodzą z domu na długie wybieganie, wstawiają rower w trenażer, witają się z recepcjonistką na siłowni lub przybijają piątkę z ratownikiem na basenie.

Tymczasem u progu jednego z warszawskich parków zaczynają gromadzić się ludzie. Nie wracają bynajmniej z imprezy, to reprezentanci mniejszości narodowej: członkowie zimowej pąpkowej wyprawy na Everest! Nieśmiało wychodzą na deszcz ze swoich ciepłych samochodów, witają się i rozglądają w poszukiwaniu kolejnych szaleńców. Z czterech stron świata docierają kolejni. Kto by pomyślał, że to śmiałkowie, którzy Pąpują na Everest! Są mniejsi i więksi, są silni i silniejsi (słabych nie ma!), nie brakuje ani kobiet, ani mężczyzn. Wszyscy są zdeterminowani, by przez najbliższą godzinę robić... pompki. Nie straszne im deszcz, zimno ani błoto, w którym muszą się umorusać.

W grupie prym wiodą trenerzy: Agnieszka Kruszewska-Senk reprezentująca ObozyBiegowe.pl i Piotr Tartanus z Boot Camp Polska. W oczach uczestników treningu widać połączone z obawą pytanie: „cóż wymyślili?”

Na rozgrzewkę reprezentanci ObozówPompkowych.pl (nie dołączamy) oraz Smashing Pąpkins (dołączamy!) biegają niczym wolne elektrony bez większego ładu i składu. Piotr każe łączyć się w grupy według pierwszej litery imienia, potem ostatniej litery imienia, a w końcu... koloru bielizny (na szczęście nie trzeba demonstrować, wszystko jest na słowo honoru;)). Za każdy razem po połączeniu w grupy lub pary następuje seria ćwiczeń. Przez pierwsze minuty słychać trochę narzekań na zimno, potem uczestnicy już tylko wykręcają wodę z rękawiczek i pompują dalej.




fot. AS, ObozyBiegowe.pl / więcej fotek: kliku-kliku

Do głosu dochodzi Agnieszka i zaczynają się schody. Pompki uginane, pompki przeginane, pompki z dotknięciem biodra, pompki z głaskaniem się po brzuchu i z przybijaniem piątki. W parach, bez par i w jeszcze innych konfiguracjach. Parkowi przechodnie (wielu ich nie ma, deszcz skutecznie odstrasza od spacerów) ze zdziwieniem patrzą na pompujących.

Po paru minutach przewodnictwo znów obejmuje Piotr. Robi się coraz trudniej, a pompki klaskane i pompki na jednej ręce w parach (każdy z pary daje po jednej ręce) są apogeum treningu. Wielu uczestników zabawy ma już dość, ale... czeka na kolejne zadania. Na koniec trenerzy ordynują zawody w parach. Raptem pięć serii, w których każdy robi łącznie po... 150 pompek, a do tego masę przysiadów, wykroków, wyskoków i innych wygibasów. Na końcu każdej konkurencji jeszcze kilkadziesiąt metrów biegu i nie ma zmiłuj, rywalizacja to rywalizacja – trzeba na...wiać ile sił! Jest walka na ostatnich metrach, są finisze, do rozstrzygnięcia których trzeba fotokomórki i nowy HR max na mecie. No i kultowy cytat po jednej z wygranych serii: „Ale teraz już się nie ścigajmy, proszę...”.

Po zakończeniu szybka zmiana koszulki na suchą i integracja w jednym z pobliskich pubów:) Ja tam byłem i herbatę z konfiturą piłem, a com widział i słyszał, w blogu umieściłem!

11 komentarzy :

  1. Jakie to POZYTYWNE !!! :) Gratulacje dla wszystkich "wariatów" ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, zdecydowanie! Była radość, uśmiechy, ale i hektolitry potu i kwasu mlekowego!;)

      Usuń
  2. Czad! Szkoda, że nie mogłem być. Następna edycja koniecznie na plaży ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Krasusie Mój Drogi! Gdzie są zapowiedzi takich imprez, bo ja już od dawna chcę się wybrać, a kolejny raz mnie omija ta przyjemność :(( Prooooszę o info :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malvino droga ma! Takie sprawy zawsze są zapowiadane np. na moim FP, ale o tym akurat najwięcej mowy było na stronie naszej zabawy Pąpujemy na Everest, czyli (https://www.facebook.com/events/555824034500833/?fref=ts) :) Z reakcji ludzi wygląda, że nie był to ostatni raz, więc nic straconego!

      Usuń
    2. Dzięki wielkie. Już patrzę, co i jak :)

      Usuń
  4. Kurde, no kurde. Szkoda, że mnie nie było, może następnym razem! Pąpki z głaskaniem się po brzusiu? Najs :)

    OdpowiedzUsuń
  5. wow, od urodzaju ilości pompek i pozytywnych emocji aż zakręciło mi się w głowie! Jesteście wszyscy szaleni, w tym dobrym tego słowa znaczeniu:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Żal mnie ściska, że z powodów organizacyjno-zdrowotnych nie dotarłam!
    Czekam na poniedziałek, nowy czelendż i nowe wspólne trenowanie :)

    OdpowiedzUsuń