BIEC DALEJ I WYŻEJ, czyli to i tamto o bieganiu, triathlonie, górach i samym sobie

niedziela, 26 maja 2013

- Pobudka!
- Nic z tego. Dziś nie wstajesz. Spać!
- Trenerze, ale biegać mam. 20 km po lesie, z podbiegami.
- W maju trenowałeś już ponad 40 godzin, a od piątku wieczorem nie czujesz się najlepiej. W ten weekend radzę odpocząć i się porządnie wyspać. Za tydzień Twój pierwszy bieg górski – musisz do niego podejść na świeżości.
- Ale ja od dwóch miesięcy nie przebiegłem za jednym razem więcej niż 15 km...
- I myślisz, że jeden trening coś zmieni? Poza tym, trochę kręciłeś i byłeś na biwaku biegowym, wydolność raczej Ci nie spadła, a teraz najważniejsza jest regeneracja. Nie chcesz chyba ryzykować jakiegoś idiotycznego przeziębienia, co?
- No nie...
- To wracaj pod kołdrę.

Tak jest, odpuściłem dziś trening. Uznałem, że trzeba posłuchać osobistego trenera, czyli własnego organizmu. Jeśli on domaga się odpoczynku, to w myśl zasady „lepiej być niedotrenowanym niż przetrenowanym” lepiej odpuścić i zebrać siły, howgh.

A tak w ogóle to wreszcie udała mi się hodowla kiełków! Wprawdzie mój guru twierdzi, iż słonecznik udaje się zawsze i każdemu, ale po trzech niepowodzeniach to dla mnie spory sukces:)

ETYKIETY:

11 komentarzy :

  1. Rozumiem, że Twój osobisty trener to Twój organizm? :) Dobrze, trzeba umieć słuchać siebie. Choć czasami to strasznie dziwne i krępujące uczucie, kiedy odpuszczasz trening przed zawodami. Niby źle się czujesz, niby że wiesz, że potrzebujesz regeneracji, a i tak ci jakoś głupio... Ja tak zrobiłam przed PMW, w sobotę miałam wyjść na dosłownie 15 minut potuptać, ale w pt wieczorem się rozchorowałam i musiałam odpuścić sobotnią przebieżkę. Na dobre mi to wyszło, w niedzielę czułam się już trochę lepiej, no i wykręciłam całkiem ładny czas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie:) Nauczyłem się odróżniać "nie chce mi się" od "nie powinienem" i to właśnie nazywam słuchaniem swojego organizmu. Wszak znamy się 32 lata, więc trochę o sobie wiemy...;)

      Usuń
  2. Ja chyba kurde dziś też się posłucham. Porobiło się...
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do kiełków - najlepiej w małym pojemniczku podlać je wodą dopóki nią nie "obejdą" a następnie w słoiku przykrytym gazą umieścić je i rano oraz wieczorem nalać do pełna, potrzymać ok 1 minuty - wodę wylać i odstawić szklane pomieszczenie do góry nogami ukosem:>

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasami mam wrażenie, że za często się słucham :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śliska jest granica pomiędzy "nie chce mi się", a "nie powinienem".. ;)

      Usuń
  5. Co za roztropność :) Tak, tak, cienka jest ta granica, ale faktycznie im dłużej biegamy, tym łatwiej ją wyczuć. Na pewno był to dobry ruch (a właściwie bezruch) ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie słonecznik też nie zawsze wychodzi. Jedyne niezawodne kiełki to rzeżucha, która jest w stanie przetrwać wszystko ;) Powodzenia w sobotę (zazdroszczę ;))!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeżuchy nie próbowałem, więc będzie to moje kolejne podejście, jak już wrócę z Tatr:) Dzięki za dobre słowo na niedzielę (początkowo myślałem, że bieg jest w sobotę, a jednak w niedzielę), przyda się. Na razie jestem w lekkiej panice przeddebiutanckiej;)

      Usuń
  7. ja mam tak ostatnio ciągle że nie mogę zebrać się na trening a na zawody jadę na świeżości i lepiej mi idzie niż z przetrenowaniem :P

    OdpowiedzUsuń